Jak zwykle, chciałem pokusić się o duże podsumowanie, ale okazuje się, że podczas MWC 2016, ciekawej elektroniki ubieralnej było jak na lekarstwo. O co chodzi? Czy produkowanie smartbandów i smartwatchy przestało się opłacać? Nic z tych rzeczy, to po prostu okres przejściowy…
Pomocy! Czy jest na sali jakiś smartwatch?
Niestety, na MWC 2016 nie doczekaliśmy się żadnego nowego smartwatcha z Android Wear, który liczyłby się w wyścigu szczurów. Branża telekomunikacyjna łapie drugi oddech, co pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość.
Producenci wyciągają pierwsze wnioski, analizują potrzeby klientów oraz aktualizują oprogramowanie, aby nadrobić zaległości. Warto zatrzymać się na chwilę na ostatnim punkcie wyliczanki. Google wkłada bardzo wiele wysiłku, by ulepszyć system Android – co istotne, trzy główne aktualizacje już wylądowały na platformie, wnosząc szereg przydatnych funkcji do systemu operacyjnego (m.in. upragniony język polski).
Zważywszy, że takie smartwatche jak: Moto 360 (ostatnio testowałem dla Was drugą generację), Huawei Watch i Asus ZenWatch 2 były napędzane przez procesor stworzony z myślą o smartfonach, to jestem przekonany, że w kwestii „bebechów” czekają nas spore zmiany. Spodziewam się znacznie mniejszego, dedykowanego procesora, będącego zawsze w łączności, przy niskim zużyciu energii, która zapewni znacznie dłuższą żywotność baterii.
Z przecieków dowiadujemy się, że urządzenia, która będą napędzane przez układ Snapdragon Wear 2100 są już w fazie rozwoju, tak więc lada moment (w drugiej połowie 2016 roku) zobaczymy nowe smartwatche. Dlatego nie dziwi fakt, że tacy giganci jak: Sony, Samsung czy HTC wolą poczekać niż wypuszczać sprzęt, który szybko stałby się przestarzały.
Oczywiście smartwatche, z roku na rok będą oferowały więcej i takie momenty jak ten niewątpliwe będą miały miejsce w przyszłości. W każdym razie podczas MWC 2016 w Barcelonie activeManiaK musiał obejść się smakiem, ale…
Co nowego?
Faktycznie, pierwszy raz od dawna niewiele się działo, jeśli chodzi o segment wearables. No dobra, były zegarki, nowe smartbandy, a nawet smartringi. Te ostatnie, jak widzicie na poniższym zdjęciu, prezentują się dość ekstrawagancko, co potwierdza moją tezę, którą wysnułem apropo publikacji na temat tego, jak wearable wpłynie na nasze życie w 2016 roku. Granica pomiędzy biżuterią, a elektroiniką ubieralną zdaje się coraz bardziej zacierać.
W mojej opinii, najjaśniejszym punktem było pojawienie się odświeżonego modelu Garmin Vivoactive, do nazwy którego dodano zacną końcówkę HR, co miało oznaczać, że sprzęt rozszerzono o pomiar pulsu wprost z nadgarstka. Zresztą nie tylko, o Garmin Vivoactive HR szerzej przeczytacie, klikając w niniejszy odnośnik.
Co więcej, w końcu pojawił się wywoływany przeze mnie wielokrotnie do tablicy smartband Garmin Vivofit 3 i… jestem bardzo rozczarowany, tak bardzo, że brak mi nawet słów. KRYMINAŁ dla osoby, która to „coś” zaprojektowała, a więc niejakiego Jonathana Adlera. Byłem przekonany, że nowy Vivofit będzie walczył jak równy z równym z Polar A360, myliłem się. Masywny aż do bólu, wręcz toporny pasek o dziwacznych kształtach, malutki ekranik, a do tego brak przekonujących funkcji – no może poza wyłapywaniem konkretnych aktywności. Do tego, dostajemy dokładnie to coś wcześniej. Jak lubię amerykańskiego producenta, to tym razem wróżę klapę na całej linii. No cóż, może i kwestia gustu. Liczę na Wasze opinie.
Na uwagę zasługują również nowe produkty firmy ZTE, wyróżniające się bardzo ciekawą stylistyką: AXON Watch, Charm Ring R1, GRAND Band III, Music Band, Sport Watch i D1 Fish Smart Watch & Fish finder (typowo dla wędkarzy). Jeśli chodzi o możliwości, to nie ma się nad czym zachwycać – standard dla tego typu produktów: monitor aktywności (kroki, przebyty dystans spalone kalorie, pomiar pulsu (Music Band), sen), powiadomienia z telefonu oraz obsługa odtwarzacza muzycznego. A wszystko to wsparte o klasę wodoszczelności IP67. Oczywiście, w przypadku sprzętu dla wędkarzy ta jest ciut lepsza.
Z ciekawszych rzeczy trzeba także wspomnieć o zegarku ze stali nierdzewnej Haier Watch, oferującym 1,4-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 400×400 p – jak widzicie, prezentuje się naprawdę wyśmienicie.
Ponadto, nie możemy obojętnie przejść obok słuchawki Sony Xperia Ear. To duży krok dla segmentu hearables. Na pozór to typowa słuchawka Bluetooth, jakich wiele w sprzedaży, ale Xperia Ear ma na celu umożliwienie nam sterowania różnymi funkcjami telefonu bez konieczności wpatrywania się w ekran. Gadżet zapozna nas z wiadomościami ze świata, komunikatami o ruchu drogowym, powiadomi o prognozie pogody, odczyta przypomnienia z kalendarza, pozwoli przeszukiwać zasoby Wikipedii czy szepnie do ucha wskazówki z nawigacji. A to wszystko bez plątaniny kabli.
O psia kość!
Za to w nie lada osłupienie wprawiły mnie inteligentne produkty dla… zwierząt. Tak, dobrze czytacie – widocznie ktoś wpadł na pomysł, by zrobić z tego biznes, docierając do posiadaczy pupili za pomocą innowacyjnych gadżetów. I tak oto posiadacze „piesków i kotków” będą mogli używać, takich urządzeń jak: Friendsbot 1.0, T-pet czy Petfit. Gadżety mają jeden cel – monitorować aktywność i zdrowie domowych pupili – w taki sposób, by właściciel mógł śledzić poszczególne parametry za pomocą smartfona.
I już wiem, co sobie myślicie: „czy kogoś popier***”. No cóż, jedno jest pewne: z pewnością nie zabraknie chętnych. W sumie same pomysły miałyby rację bytu, gdyby tak umieścić w każdym z gadżetów nadajnik GPS, co pozwoliłoby śledzić pupila i chronić go przed zgubą. No cóż, co kto lubi.
Podsumowanie
Jak sami widzicie, podczas targów MWC 2016 w Barcelonie działo się niezbyt wiele. Brak nowych smartwatchy, dwa oblicza firmy Garmin, kilka ciekawszych urządzeń i inteligentne gadżety dla zwierzaków. Aktywni mogą czuć spory niedosyt, ale apeluję – czekajcie cierpliwie, bo już wkrótce będzie się działo…
Ceny Garmin Vivofit 3
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.