Kiedy na tapecie pojawia się urządzenie polskiego producenta – serce zaczyna bić mocniej, o zawale jednak nie ma mowy. Arta Tech inkWatch Tria to zegarek dla aktywnych, który dość niespodziewanie wpadł w moje ręce i nie ukrywam, że byłem ciekawy, jak wypadnie na tle, takich mocarzy jak: Garmin, Polar czy Suunto.
Dane techniczne
Specyfikacja Arta Tech inkWatch Tria
Dane podstawowe | |
Producent | Arta Tech |
Model | inkWatch Tria |
Wymiary | 45 x 45 x 15 mm |
Waga | 57 g |
Łączność | |
GPS | TAK |
Bluetooth | TAK |
Wyposażenie, design i ergonomia
Jak zwykle standardowa procedura – kurier dostarczył paczkę, a ja rzuciłem się na nią niczym tygrys na swą ofiarę. Po rozpakowaniu przesyłki (z opakowania zostały strzępy), ujrzałem plastikowe pudełeczko, a w nim bohatera całej afery – inkWatch Tria. Oprócz zegarka, w zestawie znajdziemy klips z końcówką USB, służący do ładowania oraz intsrukcję obsługi.
Wygląd zegarka nie powala, choć minimalistyczne wzornictwo z pewnością przypadnie do gustu osobom, które nie lubię przekombinowaego designu. Delikatne zielone akcenty nadają charakteru, a niewielka i lekka konstrukcja (57 g) pozwala swobodnie trenować. Co istotne, pasek z tworzywa sztucznego nie powoduje dyskomfortu nawet podczas długich sesji treningowych. Sam wyświetlacz jest czytelny nawet w najbardziej słonecznie dni, tym bardziej, że do dyspozycji mamy również podświetlenie.
Zegarek składa się z 5 przycisków – obsługa jest dziecinnie prosta (wręcz intuicyjna) za sprawą symboli, znajdujących się po bokach tarczy, które instruują, do czego służy dany przycisk. Jeśli chodzi o samą ergonomię, to przyczepiłbym się jedynie do tego jak działają poszczególne guziki – wciska się je dość opornie, co oczywiście nie jest jakąś wielką wadą, lecz warto o tym wspomnieć.
System, parowanie, aplikacje, społeczność
Gdybym pominął ten punkt nikt nie miałby mi za złe, ponieważ gadżet działa w pełni autonomicznie. Na próżno szukać tutaj udogodnień w postaci aplikacji, programów czy platformy społecznościowej. Wszystko mamy na zegarku i tylko zegarku. Według mnie trochę pójście na łatwiznę.
Co więcej, mam wrażenie, że producent goni za własnym cieniem. Warto zwrócić uwagę, że wcześniej zegarek oferował funkcję monitora dziennej aktywności, później z niej zrezygnował, a po fali oburzenia niektórych recenzentów obiecał, że ją przywróci.
Przyznam, że nie robiłem aktualizacji trochę zniechęcony komentarzami innych kolegów po fachu – szkoda było mi na to czasu. W każdym razie jeśli zaraz po kupnie i odpaleniu urządzenia liczycie, że ujrzycie statystyki dzienne – rozczarujecie się.
Zresztą nad tym punktem pastwiłem się wiele razy w przypadku innych producentów, co możecie sprawdzić w poprzednich testach, które opracowałem. Przy okazji zachęcam Was do zapoznania się z naszymi poradnikami, w których dowiecie się, na co należy zwracać uwagę podczas zakupu smartbanda czy zegarka sportowego.
W akcji
Konfiguracja zegarka jest naprawdę prosta, dlatego już po chwili od odpalenia jest gotowy do treningu. W moim przypadku połączenie GPS zostało nawiązane w mgnieniu oka, a informujący o tym fakcie dźwięk przywołał wspomnienia z Power Rangers. Narzeczona szydziła, mówiąc „Zordon Cię wzywa” także było z czego się pośmiać. W każdym razie warto odnotować, że niektórzy testerzy mieli problem z połączeniem, więc nie dziwcie się, jeśli u Was będzie funkcjonowało to ciut gorzej.
Podczas ćwiczeń na bieżąco mamy dostęp, do takich informacji jak: przebyty dystans, pokonana liczba kroków czy spalone kalorie. Co istotne, zegarek jest w pełni uniwersalny i można z niego korzystać podczas różnych aktywności – biegania, jazdy na rowerze czy pływania. Niestety, od razu warto zwrócić uwagę, że ostatni z trybów działa tylko i wyłącznie na otwartych akwenach (mierzy jedynie dystans i prędkość), tak więc na zamkniętych pływalniach nie popływacie. Warto zaznaczyć, że wszelkie pomiary zegarka są dokładne, więc pod względem wskazań nie mam mu nic do zarzucenia.
Mimo, że zegarek jest uniwersalny, to nie zadowoli triathlonistów. Na czym polega paradoks? Na braku trybu multisport, który łączyłby kilka dyscyplin w ramach jednej aktywności, tak więc sprzęt ten jest bardziej dla amatorów, ćwiczących rekreacyjnie.
Ponadto zegarek oferuje funkcje, które możemy znaleźć wśród konkurencji – wirtualny partner, automatyczna pauza po zatrzymaniu, alarmy stref tętna/prędkości (opcjonalnie za pomocą Bluetooth możemy połączyć się z pasem telemetrycznym), automatyczne okrążenia itd.
Korzystanie z funkcji było bardzo przyjemne, tym bardziej, że po każdym treningu otrzymywałem czytelne podsumowanie swej aktywności, mogąc sprawdzić podstawowe dane. Niemniej jednak brak odpowiedniego oprogramowania, które umożliwiłoby dokładną analizę treningu da się we znaki każdemu.
Ponadto zegarek sprawdzi się niezależnie od warunków atmosferycznych za sprawą klasy wodoszczelności do 50 m głębokości (bez skakania do wody i nurkowania). Jeśli chodzi o baterię, to szału nie ma. Wystarczyła na 4 sesje treningowe, tak więc możecie spodziewać się, że 7-8 godzin to optymalny czas pracy urządzenia na jednym ładowaniu. Dla formalności dodam tylko jeszcze, że urządzenie nie oferuje funkcji powiadomień z telefonu oraz nie monitoruje snu, a nawet i jeśli, to wiecie, co o tym sądzę.
Podsumowanie i ocena
Arta Tech inkWatch Tria to urządzenie, które z pewnością byłoby ciekawą alternatywą dla głównego nurtu zegarków sportowych, gdyby… nie cena – nawet już pomijając to tragiczne oprogramowanie i drobne wady, o których wspomniałem powyżej. 699 zł to kwota, której osobiście nie wydałbym na ten model z prostej przyczyny – konkurencja w podobnej cenie oferuje znacznie więcej. Oczywiście, to nie znaczy, że źle korzystało mi się z zegarka, wręcz przeciwnie – ale mam żal do polskiego producenta – przy kilku poprawkach (platforma społecznościowa, wyeliminowanie drobnych błędów) i niższej cenie (w granicach 400 zł), moglibyśmy mówić o niskobudżetowym hicie, a tak mamy tylko niezły produkt dla amatorów i średnio-zaawansowanych ze zmarnowanym potencjałem. Szkoda!
ZALETY
|
WADY
|
Autonomiczność w wadach. Świat się kończy, piekło zamarza, ryjbukowcy wygrywają internety.
jak ten „polski zegarek” nazywa się w oryginale w chinach i ile tam kosztuje pod inną (oryginalną) nazwą handlowa?
Myślę, że od tygodnia do dwóch 😉
Ile wytrzyma na 1 ładowaniu używając go tylko jako zegarek?