Okres jesienno-zimowy to idealny czas dla boksu zawodowego. Kibice częściej gromadzą się przed telewizorami, aby obejrzeć pasjonujące widowiska sportowe. Promotorzy i stacje telewizyjne zacierają ręce, a my mamy okazję obejrzeć nie lada spektakle. Oczywiście, nie brakuje osób, które stwierdzą z oburzeniem, że boks to mordobicie, które ze sportem ma niewiele wspólnego. Osobiście uważam, że jest to dyscyplina niezwykle wymagająca, w której kunszt ma pierwszorzędne znaczenie, a widowiskowość nie podlega żadnej dyskusji.
W ostatnim czasie języczkiem uwagi jest znany bokser wagi ciężkiej – „The Cannon” (56-6-1, 49 KO). Shannon Briggs, bo oczywiście o nim mowa od dłuższego czasu stara się „namówić” Wladimira Klitschko (62-3, 52 KO) na pojedynek. Co ciekawe, robi to na tyle kontrowersyjnie, że oglądając jego „dyplomatyczne podejście” trudno się nie roześmiać. Warto zwrócić uwagę, że czarnoskóry bokser 16 października 2010 r. przegrał jednogłośnie na punkty walkę o pas mistrza świata federacji WBC z Witalijem Kliczko. Przez wszystkie 12 rund Briggs przyjmował kanonady ciosów, mimo to wytrwał do końca pojedynku.
Aby dobrze zrozumieć intencje Shannona Briggsa, musimy cofnąć się w czasie o kilka miesięcy… Wladimir Klitschko i Alex Leapai spotkali się na konferencji 23 kwietnia 2014 roku. I tak naprawdę wtedy w roli głównej wystąpił inny bohater…
Co ciekawe, w najnowszym rankingu WBA Shannon Briggs notowany jest na siódmej pozycji, w ciągu minionych sześciu miesięcy stoczył aż pięć zwycięskich walk. Klasa rywali czarnoskórego pięściarza nie była jednak zbyt wysoka (średni rekord rywala wynosił 19-8).
„The Cannon” słynie z niewyparzonej gęby, mimo to zastanawiałem się, do czego może się posunąć. Sami przyznacie, że zaczął stosunkowo niewinnie, odgrywając wspaniałe przedstawienie. Może powinien spróbować w Hollywood? Już jeden były pięściarz robi „zawrotną” karierę na dużym ekranie, nawet w Polsce odgrzewano tego kotleta, z całym szacunkiem dla najmłodszego mistrza świata wagi ciężkiej…
Briggs liczył, że Klitschko skusi się na kawałek symbolicznego ciasta i przyjmie wyzwanie.
Shannon kontynuował swoją przygodę, tym bardziej, że jego popularność w sieci zaczęła sięgać zenitu. Coraz poważniej domagał się walki z ukraińskim pięściarzem. Tak więc, nic nie stało na przeszkodzie, aby odwiedzić swego przyszłego oponenta w czasie jego treningu.
Briggs zbliżał się do niebezpiecznej granicy, ale co to dla niego, tym bardziej, że do podniesienia w ringu jest znacznie więcej pieniędzy. Odrobina poświęceń jest warta zachodu. Briggs przeszedł przez próg Hollywoodzkiej restauracji i usiadł do stołu, bo przecież tak prawdziwi faceci załatwiają interesy.
Wladimir Klitschko nie wytrzymał po raz pierwszy, tym bardziej, że Briggs stał się jego cieniem. Co więcej, ostatnio czarnoskóry bokser specjalnie wynajął łódkę, a wszystko po to, by znów namówić swojego ukraińskiego przyjaciela do walki. W przeliczeniu takie posunięcie na pewno będzie się kalkulować, o ile „sfabrykowany mistrz” w końcu ulegnie i zgodzi się na walkę. A co jeśli tego nie zrobi? Sitcom pod tytułem „Przychodzi Briggs do Klitschki” na jednym sezonie na pewno się nie skończy. A Wy, jak myślicie? Czy cierpliwość Wladimira wisi na włosku? A może w końcu da zarobić krzykaczowi z Nowego Jorku trochę pieniędzy, przy okazji spuszczając mu sromotny łomot?
I znów Shannon poszukuje swojej szansy. Czyżby po walce Klitschki z Furrym, doszło do tak długo wyczekiwanego pojedynku? Myślę, że szansa jest spora – chociażby dla świętego spokoju Ukraińca.
- Zobacz także | 10 najlepszych bokserów na świecie
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.