Garmin Vivosmart HR to kolejny smartband, który mierzy puls wprost z nadgarstka. Jak spisał się w naszym maniaKalnym teście? Sprawdźcie.
Jaki smarband kupić? Nasze wielkie zestawienie wearables prawdę Ci powie. A nawet jeśli nie, to mamy plan awaryjny w postaci smartbandowego poradniKa, który ostatecznie rozwieje Wasze wątpliwości, co do wyboru konkretnego modelu.
Pierwszą wersję opaski Garmin Vivosmart testowaliśmy dla Was dawno, dawno temu. Historia zatacza koło i urządzenie w odświeżonej wersji (z końcówką HR w nazwie) wraca do nas jak bumerang. Garmin odrobił lekcje, ale to nie wystarczyło, by całkowicie uchronić się przed błędami…
Dane techniczne
Specyfikacja Garmin Vivosmart HR
Dane podstawowe | |
Producent | Garmin |
Model | Vivosmart HR |
Wymiary | 21 x 187 x 12.3 mm |
Waga | 30 g |
Ekran | |
Typ | LCD, rozdzielczość 160x68 |
Kluczowe podzespoły | |
Bateria | ładowanie przewodowe |
Dodatkowe | Akcelerometr, krokomierz, czujnik optyczny |
Łączność | |
Bluetooth | TAK |
Wyposażenie, design i ergonomia
Na początku bez większych niespodzianek. Solidnie zabezpieczona paczka, a w niej kartonowe pudełeczko, wręcz krzyczące, by je otworzyć. Cóż mogłem zrobić, dałem się ponieść niczym małe dziecko, bez zastanowienia je otwierając.
W środku znalazłem smartband Vivosmart HR, zaczep z końcówką USB, służący do ładowania oraz instrukcję obsługi.
I już na samym początku spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. W porównaniu do swego poprzednika, nowy model znacznie zyskał na wyglądzie. Powiedziałbym nawet, że dość znacząco przybliżył się do looku Vivofit 2. Prezentuje się naprawdę całkiem nieźle. Zapewne amerykański producent wyszedł z założenia, że skoro Vivofit 2 zebrał wiele pozytywnych recenzji, to warto upodobnić do niego bardziej zaawansowany model, a więc Vivosmart HR.
I tutaj faktycznie podobieństwa widać gołym okiem. Zaczynając od LEDowego dotykowego wyświetlacza (rozdzielczość 160×68 p), a kończąc na gumowym pasku, który za pomocą klamerki można z łatwością dopasować do nadgarstka. Jest też przycisk funkcyjny, który pełni rolę włącznika/wyłącznika/blokady/powrotu do menu oraz rozpoczyna i kończy aktywność.
Jeśli chodzi o konstrukcję, to istotną rolę odgrywa również czujnik optyczny Elevate, który pozwala jeszcze dokładniej monitorować puls z nadgarstka, ale o tym więcej opowiem za chwilę.
Samo sterowanie jest dziecinnie proste, wystarczy przesuwać palcem po wyświetlaczu lub potwierdzać szybkim dotknięciem. Ekran jest czuły i natychmiast odpowiada na polecenia. Tym sposobem możemy wędrować w najodleglejsze zakątki smartbanda oraz monitorować aktywność fizyczną bez obaw, że coś się zatnie lub nie zadziała. Co więcej, smartband waży zaledwie 30 g, co sprawia, że podczas treningu nie czuć jego obecności na nadgarstku.
Co istotne, nie przyciąga kurzu i zachowuje swą estetykę nawet w ekstremalnych warunkach. Rzadko bywa tak, że nie mam się do czego przyczepić, ale musicie uwierzyć mi na słowo, że naprawdę tym razem w kwestii designu i ergonomii, nie ma się do czego przyczepić.
Na moim nadgarstku zagościła opaska w kolorze morskim o rozmiarach 136–187 mm (normalny). Oczywiście, jest możliwość nabycia smartbanda o większych wymiarach 180–224 mm (bardzo duży).
System, parowanie, aplikacje, społeczność
Firma Garmin, do czego nas już przyzwyczaiła, tradycyjnie stawia na aplikację Connect, w przypadku smartfonów (łączność Bluetooth) mamy do czynienia z Garmin Connect Mobile (kompatybilna z systemami: Android, iOS oraz Windows Phone). Podobnie jak w przypadku Polar Flow, polecam jednak wersję na PC, która spisuje się znacznie lepiej. Synchronizacja odbywa się niemal błyskawicznie przy użyciu programu Garmin Express. W konsekwencji każdy znajdzie dla siebie dogodne rozwiązanie, czym Garmin zaskarbił sobie uznanie już wielu użytkowników.
Na wstępie (zarówno w czasie synchronizacji, która jest niezwykle prosta, a zarazem intuicyjna, jak i podczas pierwszego uruchomienia sprzętu) uzupełniamy podstawowe dane (m.in. płeć, wiek, wagę, wzrost), dzięki którym program wyznacza potencjalny cel (może się zmieniać w zależności od tego, jak dużą aktywnością wykaże się użytkownik podczas korzystania z urządzenia).
W momencie, kiedy zapragnie się przesłać dane, należy ponownie skorzystać z Garmin Express, który następnie połączy użytkownika z platformą Garmin Connect. To właśnie ona daje nam dostęp do rozszerzonych informacji o aktywności oraz pozwala integrować się ze społecznością. Możemy rywalizować zarówno ze znajomymi, jaki i innymi użytkownikami, biorąc udział w różnych ciekawych wyzwaniach. Ponadto istnieje możliwość udostępniania swoich rezultatów na portalach społecznościowych.
Warto dodać, że samo korzystanie z Garmin Connect (według mnie to jedna z lepszych platform społecznościowych, jak równy z równym bije się z Polar Flow) jest bardzo przyjemne za sprawą przejrzystego interfejsu, który umila przeglądanie wszelkich statystyk zebranych w ciągu całego dnia.
W akcji
Garmin postawił na sprawdzone funkcje, tak więc z poziomu zegarka mamy dostęp, do takich informacji jak: pokonane kroki, przebyty dystans, spalone kalorie, intensywność treningu, a nawet możemy przełożyć naszą aktywność na liczbę pokonanych pięter. Ponadto do dyspozycji mamy pasek aktywności dobowej, który pozwoli śledzić dzienny cel, co zmobilizuje do działania.
Jeśli chodzi o dokładność pomiarów, to nie mam większych zastrzeżeń. Urządzenie dostarcza precyzyjnych wskazań. No chyba, że mówimy o monitorowaniu pulsu z nadgarstka, tutaj rzecz jasna jest ciut gorzej i wskazania nie są tak dokładne jak w przypadku pasów HRM. Technologia Elevate wymaga jeszcze trochę pracy, choć różnice nie są tak wielkie, by podnosić larum. Co nie zmienia faktu, że zdarzało mi się, że puls wyświetlał się, pomimo, że smartband nie spoczywał na nadgarstku. Nieładnie.
Jest również monitor snu, ale nie chcę się nad nim specjalnie rozwodzić. Wciąż bez zmian, czyli to co wiele razy podkreślałem już wcześniej. Funkcja ze sporym potencjałem, obecnie nijak ma się do poprawy zdrowia i pełni jedynie funkcję informacyjną (innymi słowy, jest bezużyteczna).
Z funkcji treningowych brakuje mi trochę szerszego zakresu informacji podczas konkretnej aktywności. Co prawda mamy: biegi, kardio czy inny (na tacy dostajemy podstawowe dane), ale w czasie ćwiczeń na próżno szukać np. stref tętna. Dostajemy jedynie suchy pomiar. A może wymagam zbyt wiele, to w końcu tylko smartband, a nie zaawansowany zegarek multisportowy.
Kolejną wadą wartą odnotowania jest brak GPS, choć trzeba podkreślić, że na razie producenci nie kwapią się, by go dorzucić. A szkoda!
Ponadto smartband Garmin Vivosmart HR pozwala odbierać powiadomienia z telefonu. Z poziomu smartbanda możemy śledzić wiadomości tekstowe, odbierać maile, połączenia przychodzące oraz komunikaty z portali społecznościowych. Co więcej, wyświetlają się również powiadomienia z kalendarza. Na szczęście z funkcją powiadomień nie miałem żadnego problemu, lecz… nie ukrywam, że alerty wibracyjne dały mi się we znaki (drażniły mnie) i w mojej opinii zostały trochę skopane. Brzmią trochę jak komar, który przez całą noc nieustępliwie lata nad uchem. Zapewne kwestia silniczka. Aaa i byłbym zapomniał, można również sterować odtwarzaniem muzyki.
Drobne zastrzeżenia mam również do baterii. Według producenta powinna działać nieprzerwanie przez 5 dni. W moim wypadku czas ten skrócił się do 4. Oczywiście, wynik i tak jest niezły, choć warto mieć na uwadze, że urządzenie szybciej będzie trzeba podłączyć do komputera.
Wodoszczelność na poziomie 5ATM gwarantuje, że urządzenie poradzi sobie zarówno podczas niekorzystnych warunków atmosferycznych, jak i na basenie. Pot i prysznic w starciu z Vivosmart HR również nie mają szans.
Podsumowanie i ocena
Garmin Vivosmart HR to bez wątpienia jeden z najlepszych smartbandów na rynku, choć nie ustrzegł się drobnych błędów. Nowa odsłona zdecydowanie zyskuje względem poprzedniej, czyniąc opaskę jeszcze wszechstronniejszą. W konsekwencji urządzenie docenią zarówno entuzjaści aktywności fizycznej, jak i smartfonowcy. Garminie, dobra robota, choć cena powinna być ciut niższa.
ZALETY
|
WADY
|
Zgadzam sie z Maria w 100% dokladnie ta sama histiriabumnie
Po około pół roku użytkowania poddałam się i zdecydowałam zdjąć tego potwora. Nie poleciłabym go nawet wrogowi.
Od czego zacząć? No tak, przez wystający miernik tętna zegarek jest cholernie niewygodny, ponieważ opaska nie przylega równomiernie do skóry przedramienia/nadgarstka, ale opiera się wyłącznie w jednym wąskim miejscu, co sprawia że skóra nagrzewa się, poci oraz pozostaje w danym miejscu odcisk. Niezależnie od regulacji długości paska.
Drugą sprawą która zdeterminowała mnie do odłożenia tego urządzenia w głębokie czeluści szuflady był wieczny brak połączenia z telefonem. Vivosmart HR w żadnym momencie nie informuje że utracił połączenie z telefonem, więc nierzadko zdarzało mi się zdziwić że nie wibrował podczas przychodzącego połączenia. A to było jedną z jego głównych zalet. Próbowałam odnaleźć źródło problemu – dodatkowa aplikacja, wiecznie włączony internet i nawigacja, byleby tylko zawsze zegarek był połączony z telefonem. Niestety, nic to nie dało. Co więcej, od pewnej aktualizacji(nie pamiętam niestety daty) zegarka nie można już połączyć z telefonem poprzez zwykły restart bluetooth’a. Za każdym razem trzeba było usunąć urządzenie(zegarek) z telefonu i ponownie parować. Mogło to zając nawet 10minut a i nie zawsze udawało się za pierwszym razem. Niesamowicie frustrujące.
Zegarek nie ma możliwości wyświetlania aktualnego tętna z innego urządzenia. To znaczy, że jeśli posiadacie bardziej dokładny pulsometr (np. pasek na klatkę piersiową) – to w połączeniu z zegarkiem z niej nie skorzystacie! Jest to jedyny produkt Garmina który nie ma takiej opcji. /ciche brawa/
Mogłabym wymienić jeszcze kilka wad, ale po co – jak ktoś chce to i tak kupi.
PS. Nie kupiłam tego zegarka, dostałam go korzystając z gwarancji na zepsuty Vivosmart – i wolałabym ten zepsuty Vivosmart niż Vivosmart HR.