Spis treści
- Wstęp / Wideorecenzja
- Test MacTronic Shout 200
- Test MacTronic Scream 300
MacTronic Shout 200
Opis lampki
Mała latarka rowerowa z diodą o dużej mocy. Z niewymiennym akumulatorem, ładowanym poprzez kabel lub gniazdo USB. W zestawie, oprócz latarki, znajduje się uchwyt na kierownicę, uchwyt na kask i kabel do ładowania.
Test MacTronic Shout 200
To, że miniaturyzacja nabrała przyspieszenia już mało kogo dziwi, ale że z coraz to mniejszych podzespołów uzyskuje się relatywnie coraz większą wydajność, dziwić będzie zawsze. Wyciągamy latarkę z pudełka – jest naprawdę mała i zgrabna. Można ją dosłownie schować w dłoni.
Ładujemy ją np. z komputera poprzez gniazdo USB, aż kontrolka przestanie mrugać. Zapalamy… i właśnie wtedy zaczynamy się dziwić. 200 lumenów – po prostu mocne światło i to przez blisko 100 – 110 minut. Ze względu na mocno grzejącą się diodę, nie można świecić maksymalną mocą trzymając lampkę np. w dłoni, czy kładąc na stole. Latarka musi być w ruchu, jej aluminiową głowicę (zresztą odpowiednio wyfrezowaną dla lepszego odprowadzania ciepła) musi cały czas owiewać powietrze.
Snop światła jest dosyć wąski i na białej ścianie wygląda trochę niejednolicie, z żółtymi i niebieskawymi poświatami. Jednak w normalnej eksploatacji latarką rzadko będziemy świecić na białą, gołą powierzchnię. W terenie światło jest już bardziej rozproszone. Tryb 100% pozwala na jazdę po wąskich, szybkich single trackach z przyzwoitymi, jak na noc, prędkościami. Są jeszcze dwa słabsze, stałe tryby do mniejszych prędkości lub jazdy po mieście. Latarka posiada też tryb migania i stroboskopowy (co daje nam w sumie 5 trybów). Z tak małego „aku” najsłabszym trybem (50 lm) lub dwoma „niestałymi” można świecić blisko 7 godzin! To dobry wynik.
Uchwyt do kierownicy jest genialny w swojej prostocie. Elastyczny, gumowy, gruby pasek z otworkami do zaczepiania ich o haczyk, po dopasowaniu do średnicy kierownicy. Na pasku skromna głowica, ale umożliwia obracanie latarki o 360 stopni! To wystarczy do ustalenia dowolnego kierunku świecenia.
Uchwyt na kask to odpowiednio prosty rzep (przekłada się go przez otwór wentylacyjny) i głowiczka z regulacją pionową. Dzięki niej można ustawić dystans świecenia, bo poziomo będziemy kręcić głową, doświetlając kluczowe dla nas elementy trasy. Oczywiście czasami trzeba będzie unieść głowę aby sprawdzić coś w dalszej odległości.
Ze względu na kształt strumienia światła, polecany dystans świecenia to 5-10-15 metrów. Przy zamocowaniu lampki na kasku, gdy nie widzimy przycisku, bardzo trudno nim operować. Gołym opuszkiem palca da się go jeszcze wymacać, ale jesienią czy zimą przez grubą rękawiczkę jest to wątpliwa przyjemność. Przycisk jest podświetlony, kolory informują nas o stanie akumulatora, poszczególne tryby pracy również mają swoje kolorki.
Latarka jest bardzo lekka i oczywiście wodoodporna. W sam raz na półtoragodzinny trening w terenie, wraz z dojazdem już z ekonomicznymi ustawieniami. Świetnie sprawdza się w mieście: jest łatwo demontowalna i wystarczająco wydajna. Można ją schować do małej kieszonki i jeśli zajdzie potrzeba, doładować akumulator urządzenia jak komórkę poprzez USB.
ZALETY
|
WADY
|
Spis treści
- Wstęp / Wideorecenzja
- Test MacTronic Shout 200
- Test MacTronic Scream 300