W segmencie akcesoriów sportowych mamy ostatnio sezon ogórkowy. Wszystko, co miało ujrzeć światło dzienne już wykiełkowało, lecz z ciekawszych perturbacji na rynku z pewnością warto zwrócić uwagę na ekspansję firmy New Balance, która wstała w końcu z ławki rezerwowych, by sukcesywnie podbijać boiska piłkarskie na całym świecie. O tym, co nowego oferuje amerykański producent i jaki może mieć wpływ na obecną branżę sprzętu sportowego przeczytacie w poniższej publikacji.
Początek futbolowej drogi
Jakiś czas temu niewiele osób zdawało sobie sprawę, że za marką Warrior Sports stoi nie kto inny, jak sam Jim Davis – właściciel New Balance, który doprowadził amerykańską firmę do największych sukcesów sprzedażowych w historii. Wystarczy wspomnieć, że od 2010 roku przychody „Enki” rosną średnio o 17 proc. rocznie, a w roku 2014 zyski sięgnęły 3,3 mld dolarów!
W 2004 roku pakiet kontrolny firmy Warrior Sports przejąło New Balance, mijały lata, a rewolucja dopiero miała nadejść – w tym czasie skupiono się na innych sektorach. W 2012 roku zdecydowana podpisać się umowę sponsorską wartą aż 25 mln funtów z klubem piłkarskim FC Liverpool (nie dość, że zaproponowano dwa razy wyższą kwotę od niemieckiej firmy Adidas, to jeszcze pobito rekord – na Wyspach Brytyjskich nigdy wcześniej nie podpisano tak wysokiego kontraktu). Zmiany czyhały tuż za rogiem i już wtedy przewidywałem, że New Balance ma chrapkę na więcej. Nie pomyliłem się.
Kolejny krok był jasny, pozyskać najjaśniejsze gwiazdy angielskiej Premier League. W ten oto sposób pod skrzydła Warrior Sports trafili, m.in. Vincent Kompany (Manchester City), Marouane Fellaini (Manchester United) czy Tim Cahill (New York Red Bulls, a wcześniej Everton).
Następnie, w lutym 2015 roku New Balance ogłosiło, że z impetem rusza w pościg od sezonu (2015/2016) za największymi producentami już pod rozsławionym znaczkiem N, który w sportowym świecie i nie tylko, stał się synonimem elegancji, stylu i wygody (warto zwrócić uwagę, że obuwię od New Balance nosił sam Steve Jobs). W konsekwencji podpisano nowy kontrakt sponsorski z The Reds. Tym razem Liverpool otrzymał pod nos sześcioletnią umowę w ramach, której zarobi łącznie ponad 300 milionów funtów! Ponadto do grona ambasadorów dołączyli m.in. Aaron Ramsey (Arsenal Londyn), Adnan Januzaj (Manchester United), Jesus Navas, Samir Nasri (Manchester City) i Alvaro Negredo (obecnie Valencia, wcześniej Manchester City). Warto wspomnieć, że ambasadorem New Balance jest również Jerzy Dudek – nasz słynny emerytowany już golkiper, który wsytępował m.in. w Feyenordzie Rotterdam, Liverpoolu i Realu Madryt. To jeszcze nic! Umowy sponsorskie podpisały, takie kluby jak: FC Porto, Sevilla FC, Stoke City i Celitc Glasgow.
Konkurencja nie śpi
Jak donosi Forbes – Adidas i Nike generują ok. 50 mld dolarów przychodów rocznie, co stawia ich na piedestale branży sportowej. Szacuje się, że do największych producentów należy blisko 30 proc. rynku odzieży przeznaczonej do aktywności fizycznej (konretnie rozkłada się to na dwie połówki: 17 i 12 procent), nie wspominając już o rynku piłkarskim, gdzie słynny duopol włada 70 proc. Adidas może pochwalić się zyskiem na poziomie 2,7 mld dolarów, natomiast Nike zarobiło w ostatnim roku o 200 mln mniej.
Co najciekawsze, Jim Davis zapytany o to, czy zamierza ścigać Nike i Adidas, odpowiedział, że jego celem jest przede wszystkim osiągnięcie najniższego stopnia podium. Oceniając ostatnie poczynania amerykańskiej firmy uważam, że Puma może czuć się zagrożona, tym bardziej, że „Enka” łapie wiatr w żagle. Co więcej, stawiam tezę, że w ciągu 5 lat New Balance osiągnie zamierzony cel, tym bardziej, że producent posiada zdolność do tworzenia naprawdę świetnych produktów. Zresztą warto wziąć pod uwagę fakt, że na nieznanych wodach New Balance radzi sobie doskonale? Przykład? Bejsbol! Pod koniec poprzedniej dekady amerykański producent nieoczekiwanie wszedł na tak trudny rynek, a już dziś w jego obuwiu występuje blisko 25 proc. zawodników. Prognozy futbolowe brzmią optymistycznie.
Nie wszystko złoto, co się świeci
Oczywiście, nie byłbym sobą, gdybym na tapetę nie wziął nowych modeli korków od New Balance. Pierwszym z nich jest Visaro, but dedykowany graczom, którym zależy na odpowiedniej kontroli nad piłką niezależnie od warunków panujących na boisku. W tym celu cholewka butów wyposażona jest w charakterystyczne wypustki (4mm Ariaprene), nadające lepszego czucia. Syntetyczny materiał jest cienki i przylega do stopy. Niestety, sam but wygląda trochę topornie, ale oceniam go tylko i wyłącznie po zdjęciach, ponieważ nie miałem przyjemności spotkać się z nim osobiście. Ponadto warto zauważyć, że w ofercie producenta znaleźć można wersję z naturalnej skóry kangurzej.
Drugim z modeli jest Furon. Korki te posiadają minimalistyczny styl, dzięki czemu są lekkie (zastosowano w nich technologie: FantomFit oraz REV-Lite). Pierwsza, to syntetyczna cholewka, składająca się z połączonych bezszwowo dwóch powłok cieniutkiego materiału. Druga, to innowacyjna podeszwa środkowa, która jest lżejsza nawet o 30% od innych pianek. Oczywiście, ciężko mi polemizować – musiałbym przetestować obuwie, aby stwierdzić czy faktycznie jest tak lekkie, jak się o nim pisze.
Co zwróciło moją uwagę? Cena, wynosząca aż 800 zł! Zdecydowanie zbyt wysoka (mówię o najwyższym modelu). Nie ukrywam, że jestem zaskoczony. W końcu obuwie konkurencji jest o klasę lepsze, a jak wiecie lepiej sięgnąć po sprawdzoną markę, niż po kota w worku. No chyba, że ten kot byłby tańszy co najmniej o 200 zł. Nie chcę być jak sroga ciotka dla New Balance, ale też ten segment jest bliski mojemu sercu i zdziwiłbym się, gdyby faktycznie producent dorównał firmom Nike i Adidas. No cóż. W każdym razie zarówno korki, jak i nowe koszulki piłkarskie możecie kupić za pośrednictwem głównej strony producenta. A ja na koniec standardowo odsyłam Was do naszego poradnika, który pomoże Wam kupić najlepsze obuwie piłkarskie oraz rankingu najlepszych modeli.
Źródło: activemaniaK.pl, New Balance, Forbes, Wikipedia
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.