Dodatki do żywności występują w różnorodnych produktach spożywczych i dzisiaj trudno ich uniknąć. Tajemniczy symbol „E” z dodatkowymi cyferkami przeraża i często odbiera apetyt. Czy producenci żywności faktycznie nas trują?
Naukowcy przekonują, że substancje dodawane do żywności mają głównie za zadanie chronić ją przed zepsuciem. Niestety, nie jest to prawdą. Kiedyś w wielu domach były wędzarnie, w których przygotowywano aromatyczne mięsiwa, które przez miesiące mogły oczekiwać na zjedzenie. Wiele produktów przechowywano w tzw. lodowniach, czyli wykonanych piwnicach wyłożonych lodem. Rozwój cywilizacyjny wymusił porzucenie tych sprawdzonych, naturalnych metod.
Dzisiaj stosowanie konserwantów to konieczność. Nikt dziś nie ma czasu ani pieniędzy na produkowanie żywności według przekazywanej z pokolenia na pokolenie receptury. Wędlinę kupujemy albo w supermarkecie, albo – jak dobrze pójdzie – w zaprzyjaźnionym mięsnym, a przetworów na zimę często nie chce nam się przygotowywać. Dlatego dzisiaj sprzedaje się maksymalnie przetworzoną żywność. Okazało się, że substancje chemiczne znacznie podnoszą atrakcyjność jedzenia, czyli jego smak, zapach, barwę, konsystencję, a nawet wartość odżywczą.
Tajemnice symbolu „E”
Dodatków do żywności zaczynających się od litery „E” jest coraz więcej, a wielu konsumentów nawet nie zawraca sobie głowy ich rozszyfrowaniem. Litera „E” oznacza, że substancja spełnia nory europejskie, a trzy- czterocyfrowy numer oznacza kod konkretnej z nich. Okazuje się, że bez dodatków do żywności zaistnienie wielu produktów w znanej nam formie byłoby niemożliwe, a jeszcze inne smakowałyby dużo gorzej. Oznacza to, że produkcja żywności na skalę masową wymaga używania dodatków do żywności. Sęk w tym, które z nich można spokojnie jeść. Dodatków do żywności jest obecnie ok. 2000 i zwykłej osobie niezajmującej się na co dzień tą tematyką, trudno zapamiętać, które są szkodliwe, a które bezpieczne dla zdrowia.
Według Komitetu Naukowego Technologii Żywności Unii Europejskiej, wszystkie dodatki do żywności są bezpieczne. Gdyby udowodnione było ich szkodliwe działanie, nie mogłyby być dodawane do produktów spożywczych. Istnieją jednak substancje, które budzą więcej kontrowersji niż inne. Dlatego warto prześledzić, na które z nich trzeba uważać.
E 100-199 to barwniki
Barwniki poprawiają walory estetyczne żywności. Wiele z nich to naturalne barwniki, których nie powinniśmy się bać. Do tej grupy można zaliczyć m.in.:
- E 100 (kurkumina) – naturalny, żółty barwnik roślinny. W większości nieszkodliwy, ale spożywany w nadmiernych ilościach powoduje nadmierne wydzielanie żółci.
- E 101 (ryboflawina) – naturalny, żółty barwnik roślinny. Jest nieszkodliwy, zawiera witaminę B2.
- E 141 (kompleksy miedziowe chlorofilu i chlorofiliny) – naturalny, zielony barwnik roślinny. Zawiera duże ilości miedzi.
Wyżej wymienione naturalne barwniki połączone z produktami zawierającymi miedź (np. zanieczyszczoną tym pierwiastkiem wodą z wodociągów), mogą prowadzić do odkładania tego pierwiastka we krwi.
Trzeba pamiętać, że nie wszystkie naturalne barwniki są nieszkodliwe. E 174 i E 175 to srebro i złoto, które można stosować tylko do dekoracji cukierków, czekoladek czy pralinek. Spożywane częściej mogą być szkodliwe. Istnieje sporo barwników, co do których naukowcy nie wiedzą czy są obojętne, czy szkodzą. Zalicza się do nich m.in. E 161b (luteinę) czy E 160b (biksynę).
E 200-299 to konserwanty
Kolejną, dużą grupę dodatków do żywności stanowią konserwanty. Ich zadaniem jest ochrona żywności przed rozwojem grzybków, pleśni czy bakterii chorobotwórczych. Wszystkie z nich są syntetyczne. Na większość z nich szczególną uwagę powinni zwrócić alergicy, bo mogą stwarzać problemy. Ale to dzięki nim, wiele produktów na dłuższy termin przydatności do spożycia. Najpopularniejszymi konserwantami są benzoesan sodu (E 211) oraz azotany i azotyny dodawane do wędlin (E 249, E 250, E 251, E 252).
Uwaga, szkodliwe są konserwanty:
- E 210 (kwas benzoesowy) – zaostrza objawy astmy czy kataru siennego.
- E 211 (benzoesan sodu) – powadzi do zakwaszenia organizmu i podrażnienia gardła.
- E 220 (dwutlenek siarki) – może zaburzać pracę wątroby.
E 300-399 to antyoksydanty
Następna grupa dodatków do żywności to antyoksydanty, które chronią przed jełczeniem. Najpopularniejszą nieszkodliwą substancją jest lecytyna (E 322) obecna w olejach roślinnych i żółtkach jaj, wykorzystywana stabilizująco w sosach i majonezach. Warto uważać na E 320 (butylohydroksyanizol), obecny w chipsach, który u dzieci przyczynia się do przyrostu tkanki tłuszczowej.
E 400-499 to zagęstniki
Zagęstniki to substancje niezbędne w lodach, sosach czy galaretkach. Większość z nich jest nieszkodliwa, zatem jeżeli zobaczycie któreś z poniższych oznaczeń, nie powinniście się obawiać:
- E 406 (agar) – uzyskiwany z czerwonych alg morskich.
- E 412 (guar) – pozyskiwany z indyjskiego drzewa guarowego.
- E 414 (guma arabska) – pochodzi z drzewa akacjowego rosnącego w Sudanie.
- E 440 (pektyna) – pozyskiwana ze skórek owoców.
- E 441 (żelatyna) – otrzymywana z tkanki łącznej zwierząt.
Bardzo szkodliwym zagęstnikiem jest natomiast E 420 (sorbitol), który jest obecny w gumach do żucia i słodyczach. Może wywoływać biegunkę i wymioty.
E 500-599 to przeciwzbrylacze
Substancje te są dodawane do sypkich produktów, aby się nie zbrylały. Nie wykryto ich szkodliwego działania. Przykładami są E 503 (węglan amonu) – obecny w proszku do pieczenia – czy E 536 (żelazocyjanek potasu) dodawany do wina.
E 600-699 to wzmacniacze smaku
Warto uważać na te substancje, bo zazwyczaj ich obecność w produktach spożywczych nie jest potrzebna. Mają pogłębiać smak, bez jego modyfikacji. Często są przedawkowywane. Najsłynniejszy ze wzmacniaczy smaku to E 621, czyli glutaminian sodu.
E 900-1299 to dosładzacze
Substancje o wątpliwej renomie, które znajdziemy w produktach bardzo słodkich. Mają za zadanie zmienić smak danego produktu, sprawić, by był wyraźnie słodszy. Obecne we wszystkich napojach gazowanych. Warto uważać na E 951, czyli aspartam.
E 1300-1451 to modyfikowane skrobie
Ostatnią grupę dodatków do żywności stanowią skrobie pozyskiwane z naturalnych roślin, np. kukurydzy, ziemniaków, ryżu, manioku, ale modyfikowane kwasami lub zasadami. W ten sposób idealnie sprawdzają się jako zagęstniki i substancje wiążące. Obecne w keczupach, śmietanach czy puddingach.
Czy dodatków do żywności trzeba się bać?
Dzisiaj w sklepach wyjątkowo trudno znaleźć w pełni ekologiczne, pozbawione jakichkolwiek dodatków produkty spożywcze. Abstrakcyjny świat, w którym szynka nie ma w swoim składzie mięsa, a ketchup jest bez pomidorów, zbliża się wielkimi krokami. Konsumenci boją się spożywać żywność przepełnioną „E-substancjami”, bo tak naprawdę trudno jednoznacznie stwierdzić ile tych substancji mogą przyswoić. Warto pamiętać, że wszelkie szkodliwe substancje mogą akumulować się w naszym organizmie, wywołując alergie pokarmowe, problemy trawienne czy przeróżne choroby.
Na szczęście w Unii Europejskiej jest kilka instytucji, których zadaniem jest monitorowanie składu produktów spożywczych i natychmiastowe reagowanie, gdy zostanie wykryte coś nieprawidłowego. Zdarzają się sytuacje, w których nagromadzenie „E-substancji” w produktach spożywczych jest za duże, co musi budzić odpowiednie reakcje. Niestety, nikt dzisiaj nie jest w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy wydawać by się mogło nieszkodliwe dodatki do żywności, z dłuższej perspektywy nie odbiją się negatywnie na zdrowiu, podobnie jak żywność modyfikowana genetycznie. Co więcej, część naukowców przekonuje, że niektóre „E-substancje” mogą powodować mutacje, które są przekazywane kolejnym pokoleniom. To może być prawdziwa bomba z opóźnionym zapłonem.
Dietetycy są jednak zgodni – możemy jeść praktycznie wszystko, na co mamy ochotę, pod warunkiem, że przestrzegamy podstawowych reguł żywieniowych (odpowiedni balans między warzywami i owocami a jedzeniem wysokokalorycznym, jedzenie kolacji 2 godziny przed snem, itp.) i prowadzimy aktywny tryb życia. Sport i odpowiednie urozmaicenie diety są kwestią najwyższej wagi.
Dlatego w ostatnich latach obserwujemy prawdziwy boom na żywność ekologiczną – produkowaną w małych ilościach, według tradycyjnych przepisów, bez oprysków. Szacuje się, że aż 40% Niemców sięga po żywność ekologiczną, dlatego stosunkowo rzadko umierają oni na choroby serca. Podobnie jest w krajach skandynawskich, które są powszechnie uznawane za jedne z najzdrowszych na świecie. Problem jest jednak taki, że potrafią kosztować nawet 50% więcej od żywności masowej. To dlatego w Stanach Zjednoczonych taniej jest kupić Big-Maca z frytkami XXL i litrowym napojem niż naturalny sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy.
Ludzie żyjący w mocno zurbanizowanych społeczeństwach coraz rzadziej gotują w domach, mimo że mają kuchnie wyposażone w najnowocześniejsze sprzęty. Regularne jedzenie w restauracjach i barach mlecznych sprawia, że nie mamy kontroli nad tym, co jest nam podawane. A przecież jesteśmy tym, co jemy. Nikt chyba nie chciałby świecić od nadmiaru „E-substancji” w organizmie.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.