Temat GMO budzi w naszym kraju prawie tyle samo kontrowersji co in vitro. Zwraca się na niego uwagę jako zagrożenie, a nie ratunek dla świata. Niestety, jak bardzo byśmy się przed tym nie bronili, rośliny GMO mogą stać się kiedyś jedynymi, które rosną na naszej jałowej planecie. Czy GMO faktycznie trzeba się bać? Spójrzmy na to od czysto naukowej strony.
Genetycznie Modyfikowane Organizmy, czyli GMO, to zwierzęta lub rośliny, które dzięki modyfikacjom w genomie zyskały nowe cechy. Terminu GMO zwykło się używać głównie w odniesieniu do świata roślin, ale należy pamiętać, że w takim samym stopniu dotyczą mikroorganizmów czy zwierząt. Organizmy genetycznie modyfikowane od lat są wykorzystywane w biotechnologii, a niektórych eksperymentów nie da się bez nich przeprowadzić. W GMO najbardziej przeraża nas jednak to, czego nie rozumiemy. Wystarczy jednak elementarna znajomość genetyki, by stwierdzić, że nie taki diabeł straszny.
My rolnicy, my genetycy
Temat żywności modyfikowanej genetycznie od lat przewija się w świadomości społecznej, a od czasu do czasu pojawi się także w mediach. Towarzyszy mu zwykle atmosfera kontrowersji i skandalu, bo przecież przeciętny Kowalski jest przekonany, że modyfikacje genetyczne zrobią z nas potworów. Prawda jest jednak zupełnie inna. Wbrew pozorom, modyfikacje genetyczne żywności nie są niczym nowym. Ludzie pierwotni już 10 tys. lat p.n.e., kiedy tylko udomowili pierwsze rośliny i zwierzęta, przeprowadzali pewne nieintencjonalne modyfikacje genetyczne. Metodą prób i błędów uzyskiwano organizmy o pożądanych efektach, np. lepszej jakości wełny, większej masie ciała czy podwojeniu plonów. Nikt wtedy nie śnił o biotechnologii czy genetyce, a procesy zachodziły naturalnie, wskutek przypadkowej rekombinacji.
Wraz z ewolucją człowieka i rozwojem nauki, proces usprawniania organizmów hodowlanych przestawał być nieintencjonalny, z czasem nabierając konkretnych, realnych kształtów. Przełomem okazały się lata 70. ubiegłego wieku, kiedy to odkryto sposób przenoszenia się genów i fragmentów DNA do innych organizmów. Dzięki temu, przeprowadzane dziś modyfikacje genetyczne są celowe, nastawione na uzyskanie konkretnych właściwości. Stosunkowo łatwo wprowadzić do pomidora gen opóźniający proces dojrzewania warzywa, co automatycznie wydłuża jego okres przydatności do spożycia. Daje to niemal nieograniczone możliwości. Biotechnologia ułatwiła zmianę, usuwanie, a także przemieszczanie genów pomiędzy organizmami.
Z prawnego punktu widzenia GMO to organizm modyfikowany genetycznie, inny niż człowieka, w którym materiał genetyczny został zmieniony w następstwie krzyżowania lub naturalnej rekombinacji. Można to uzyskać w wyniku wprowadzenia do danego organizmu innych cząsteczek DNA wytworzonych in vitro, które w normalnych warunkach występują, ale nie powielają się. Organizm można zmodyfikować także za pomocą metod, które nie występują w przyrodzie – w ten sposób najczęściej tworzy się hybrydy będące wynikiem połączenia ze sobą dwóch różnych komórek.
Genetyka na talerzu
Żywność modyfikowana genetycznie to produkty spożywcze zawierające składniki zmodyfikowane genetycznie lub wyprodukowane z roślin/zwierząt, które ulepszono technikami inżynierii genetycznej. Większość osób uważa, że GMO to organizmy, których kod genetyczny sztucznie zmieniono poprzez dodatnie tzw. transgenu (obcego genu). Mimo iż ten opis to najprostsze wyjaśnienie istoty GMO, nie jest on wystarczająco precyzyjny, bo koncentruje na sobie tylko najbardziej spektakularny aspekt zjawiska modyfikacji genetycznych.
Organizmy mogą być modyfikowane na kilka różnych sposobów. Naukowcy najczęściej wyróżniają trzy grupy:
- Zmiana aktywności genów naturalnie występujących w organizmie, np. uzyskanie kawy zawierającej 70% mniej kofeiny poprzez zablokowanie konkretnego genu;
- Wprowadzenie do organizmu dodatkowych kopii obecnych już genów, np. wprowadzenie genu odpowiedzialnego za szybki wzrost czy zwiększenie produkcji mleka przez krowy;
- Wprowadzenie genu pochodzącego z organizmu innego gatunku, co skutkuje powstaniem organizmu nieistniejącego dotąd w przyrodzie.
Dla nikogo chyba zaskoczeniem nie będzie, że to trzecia z opisanych technik budzi najwięcej kontrowersji. Dzięki niej nadaje się organizmom niespotykanym dotąd właściwości, tworząc tak naprawdę „coś” od nowa. W przypadku roślin to taka kontrolowana zabawa w Boga. W przypadku zwierząt kwestia jest już bardziej sporna. Podobno w Chinach prowadzi się badania z wykorzystaniem ludzkich komórek, jednak nikt na głos tego nie przyzna. Środowisko naukowe uznałoby takie badania za nieetyczne i nawet gdyby zawierały przełomowe, niesamowite wyniki badań, to musiałyby one zostać odrzucone. Takiego problemu nie ma z badaniami na roślinach czy odpowiednich zwierzętach. Ziemniaki z genem meduzy, pomidor z materiałem pochodzącym od śledzia czy sałata ze szczurzymi genami – to wszystko brzmi nieco irracjonalnie, ale w praktyce sprawdza się znakomicie. I smakuje dobrze.
W związku z powyższym, część naukowców dzieli żywność modyfikowaną genetycznie na trzy grupy:
- Żywność z przetworzonym GMO, np. koncentraty z pomidorów zmienionych genetycznie czy czekolada z lecytyną pochodzącą z transgenicznej soi;
- Żywność produkowaną z użyciem GMO, np. piwo ze zmodyfikowanego chmiel;
- Żywność pochodna GMO, lecz pozbawiona wszelkich komponentów transgenicznych.
Niestety, nie wszystkie gatunki roślin/zwierząt są chętne do manipulacji genetycznych. Z roku na rok techniki modyfikacji genetycznych są usprawniane, więc można przypuszczać, że za 4-5 lat mało będzie takich organizmów, których nie będzie można ulepszyć.
Ciemna i jasna strona GMO
I tym sposobem docieramy do kluczowego punktu tego tekstu. Czy żywność modyfikowana genetycznie może nam szkodzić? Czy istnieją jakiekolwiek przesłanki, potęgujące obawy o nasze zdrowie, a nawet życie? Odpowiedzi na te pytania nie są proste, bo skutki interakcji organizmów modyfikowanych genetycznie z człowiekiem pozostają nieznane. Argumentów za wykorzystaniem roślinności modyfikowanej genetycznie jest więcej i są one poparte solidną wiedza naukową. Zwolennicy GMO zwracają uwagę na wiele różnych czynników, wśród których dominują aspekty zdrowotne i praktyczne.
Warto podkreślić to raz jeszcze – nie ma żadnych dowodów, które potwierdziłyby szkodliwość organizmów modyfikowanych genetycznie na kondycję człowieka. Przez ostatnie kilkanaście lat w wielu krajach przeprowadzono liczne testy obrazujące wpływ GMO na zdrowie organizmów je spożywających i nie zaobserwowano żadnych skutków ubocznych. Batalia dotycząca GMO często z merytorycznej debaty przeradza się w emocjonalne przepychanki. Niektórzy naukowcy słusznie zauważają, że prawdziwe skutki spożycia GMO dostrzeżemy dopiero za kilkadziesiąt lat, gdy świat będzie wypełniony dziećmi wykarmionymi taką żywnością. Podobnie jak skutki skażenia promieniotwórczego środowiska są widoczne długo po samym zdarzeniu, tak samo może być z GMO. To, że dzisiaj negatywny wpływ GMO na zdrowie i życie osób nie jest widoczny, nie oznacza, że podobnie będzie także w kolejnym pokoleniu. Przeciwnicy żywności modyfikowanej genetycznie zauważają, że pewnie zmiany mogą się akumulować w organizmie lub ujawniać na poziomie dziedziczenia. Stwierdzenie braku szkodliwości w dłuższej perspektywie czasu jest niemożliwe, bo po prostu jeszcze zbyt krótko żywimy się roślinami GMO.
Czasami podnoszony jest argument, że konsumpcja produktów modyfikowanych genetycznie może powodować uodpornienie się na działanie antybiotyków. Miałoby być to wynikiem modyfikacji prowadzących do zwiększenia odporności GMO na infekcje bakteryjne i wirusowe. Co więcej, skoro GMO stają się odporne na infekcje wirusowe, zmusza to wirusa do wytworzenia mechanizmów znoszących tą odporność. A ten proces może zagrażać także roślinom niezmodyfikowanym, bo będą one wypierane ze środowiska w jeszcze większym tempie. Przyjęcie się roślin zmodyfikowanych genetycznie do środowiska może otworzyć furtkę do naturalnych kombinacji, które dotkną całe gatunki. A takich zmian genetycznych nie sposób usunąć.
Warto pamiętać, że niektóre rośliny modyfikowane genetycznie wymagają specjalnej hodowli. Cały czas głośno jest o stosowaniu herbicydów przystosowanych do upraw GMO. Jednym z nich jest Roundup produkowany przez koncert Monsanto, zawierający jako substancję czynną glifosat. Istnieją naukowe przesłanki, że spożywanie żywności pryskanej herbicydem Roundup może wywoływać różnego rodzaju nowotwory. W tym miejscu należy pamiętać, że Roundup był powszechnie stosowany przed pojawieniem się GMO i nadal wykorzystuje się go do walki z chwastami atakującymi także rośliny niemodyfikowane. Rośliny modyfikowane genetycznie stały się niejako ofiarą nagonki medialnej na Roundup, który po prostu w ich przypadku był wyjątkowo skuteczny. Warto podkreślić, że do prawidłowego rozwoju roślin GMO wcale nie trzeba ich pryskać glifosatem. Jego wykorzystanie i ewentualne konsekwencje to wypadkowa obowiązujących systemów kontroli i pozwolenia na użytkowanie.
Czasami w debacie o GMO głos zabierają także etycy i duchowni. Ostrzegają przed ryzykiem relatywizmu w inżynierii genetycznej. Skoro jest zgoda na modyfikowanie roślin i zwierząt, to kto zabroni zmian w materiale genetycznym człowieka?
Równie dużo jest argumentów potwierdzających słuszność stosowania żywności modyfikowanej genetycznie. Niektórzy naukowcy zwracają uwagę, że może być ona zdrowsza niż tradycyjna, szczególnie dla najmłodszych. Powszechnie wiadomo, że istnieje mniejsze ryzyko alergii spożywczych wynikających z konsumpcji GMO. Taki produkt jest lepiej „przygotowany” pod odbiorcę końcowego – jest wolny od patogenów i zawiera większe ilości składników odżywczych (np. witamin). Takie modyfikacje są gwarancją, że na nasze stoły trafią tylko idealne owoce i warzywa.
Dzięki GMO możemy kontrolować nie tylko jakość, ale i ilość plonów. Żywność modyfikowana w laboratoriach może być antidotum na problem głodu na świecie. Przecież wprowadzenie do rośliny genu determinującego zwiększoną odporność na wahania temperatur czy infekcje wirusowe, jest stosunkowo proste. ONZ jest zdania, że wytworzenie nadwyżek żywności w ten sposób będzie lepszym sposobem walki z głodem niż klasyczne metody zapobiegania plagom głodu. Niezbędna jest jednak właściwa kontrola tych mechanizmów, by wyprodukowane rośliny GMO faktycznie trafiały tam, gdzie są najbardziej potrzebne. Przecież nadwyżki produkcji żywności w krajach rozwiniętych już mają miejsce i są niszczone, zamiast trafiać do potrzebujących.
Warto jeszcze zaznaczyć, że GMO nie wpływa niekorzystnie na środowisko i wbrew pozorom, nie ogranicza bioróżnorodności. Dzięki uprawom warzyw i owoców, które są odporne na choroby, nie trzeba stosować trujących dla konsumentów oprysków czy nawozów. Wszystko to po to, by na nasz talerz trafiały zdrowe, soczyste i smaczne produkty wolne od wad. Nowy, wspaniały świat jest bliżej, niż nam się wydaje.
Zobacz także:
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Ciekawy komentarz Marka Arcimowicz-a z fejsa:
W ogóle idea wprowadzania GMO, abstrahując od możliwości tej technologii, w celu zwiększania wydajności i wielkości plonów wydaje się „nieco” nielogiczna. Mając jednocześnie problem z nadprodukcją rolną, stosując dopłaty i limity produkcji.
Ktoś mi wyjaśni po co?
Pusty śmiech mnie ogarnął gdy doszedłem do alergii. Właśnie stąd się one biorą, że na siłę chcemy do doskonałości dążyć. U dziadków na placu jabłko mi w piach upadło, wycierało się o spodnie, i jadło dalej. Czy jak tata mi czasami wspomina, gdy w jego dzieciństwie większa bieda panowała, to i z krowiego placka nie brzydził się podnieść, i zjeść. Nigdy na nic nie chorował 🙂
Osobiście nie mam zaufania nie tyle do samego gmo, co do ludzi za nie odpowiedzialnych. Do ich chciwości na maksymalizowanie zysków. Sól drogową jak nam w Polsce sypnęli do jedzenia, pamiętacie jaki się podniósł wrzask. A to tylko sól. Kto mi da gwarancję, że jeżeli przestaniemy tych ludzi trzymać na cenzurowanym, czy nie rozpasają się do tego stopnia, że żaden kataklizm nam potrzebny nie będzie. Oni nas wytrują.
zux pisze: ” tam jedzenie, czy to pomidor czy sałata, czy cebula smakuje tak samo – jak kartka papieru (…)” – mieszkam kilometr od granicy z Niemcami i jeżdżę do tego państwa po truskawki czy pomidory, bo mają smak i aromat, odwrotnie do polskich. Tak więc proszę nie siej propagandy niezgodnej z faktami. Cala reszta twojego postu sklada się z podobnych „prawd”, jak ta o zapyleniu roślin na sąsiednim polu czy rewelacji o szkodliwości środków ochrony roślin (tutaj glifosatu, bo to wróg numer jeden w tym przypadku). Tak, środki ochrony roślin są trujące. Wszystkie. Nie pij żadnego, także tych „naturalnych”.
@baggins – GMO nie rozwiązało problemu głodu na świecie z wielu przyczyn, z których jedną z najważniejszych jest ogólnoświatowe ruszenie „ekologistów” zwalczających każdy postęp w rolnictwie z zaciekłością godną ludzi wierzących. Poczytaj o tym, dlaczego nie działa złoty ryż, zobaczysz, że jedyną przyczyną jest …działalność wrogów nauki. I to ma być dowód na to, że GMO jest złe? Wg jakiej logiki?
szanowni państwo chciałbym zauważyć, że naszych rodziców również karmiono propagandą, że preparaty typu DDT(azotox) są nieszkodliwe dla zdrowia tylko niszczą niepotrzebne insekty i szkodniki upraw. Faktem jest, że był skuteczny jednakże powodował wiele niekorzystnych zjawisk (np. wpływ na cienkie skorupki jaj ptaków żywiących się owadami, które wchłaniały DDT, powodując gwałtowną redukcję populacji niektórych gatunków). Roundup monsanto jest stosowany obecnie w niemal każdym gospodarstwie rolnym – jest również skuteczny. Na tym samym polu na którym jest stosowany uprawiane są jednak rośliny, których owoce, ziarna, pędy podajemy swoim najbliższym. Jakieś składniki Roundupu podobno nie rozkładają się w przyrodzie i są kumulowane w organizmach żywych, prowadząc np. do deformacji płodów(glifosat). Kolejna rzecz – Monsanto jest również czołowym dostawcą i producentem nasion roślin (w Polsce przez spółkę Syngenta). Mając rozbudowane laboratoria „czyni sobie ziemię poddaną”… dosłownie. Patentując kod genetyczny wytworzonych przez siebie organizmów. Do tego stopnia, że zapylona przez zmodyfikowany pyłek tradycyjna roślina z sąsiedniego pola traktowana jest jako roślina z zapożyczonym kodem genetycznym i stanowi to podstawę do naliczenia „abonamentu” za roślinę której kod nalezy do koncernu. Większość zbóż to rośliny wiatropylne. Rolnik nie ma szans na wygraną z potężnym koncernem – musi płacić, ewentualnie przestaje być właścicielem plonów na rzecz koncernu! (historia rolnika – pracownia.org.pl/dzikie-zycie-numery-archiwalne,2184,article,3421). Oczywiście nie mam nic przeciwko tworzeniu nowych odmian, poprawiających smak, wigor roślin ew. ich wygląd ale w obrębie jednego gatunku! Tworzenie hybryd (ostatnio widziałem na alliexpres niebieską truskawkę jako połączenie tradycyjnej truskawki i jakiegoś genu flądry z wód wokół Antarktydy) wcześniej czy później wymknie się spod kontroli. Poza tym niszczenie bioróżnorodności (chwasty takową podnoszą) stworzy nam świat monotonny, mało tego wyobraźcie sobie owady zapylające, które wciągają w siebie wraz z pyłkiem herbicydy i pestycydy z GMO? Część z nas pamięta jeszcze pachnące i smaczne stare odmiany nowalijek, warzyw i owoców. Jedźcie na Zachód gdzie mamy do czynienia z ekspansywną gospodarką rolną – tam jedzenie, czy to pomidor czy sałata, czy cebula smakuje tak samo – jak kartka papieru. Czy aby na pewno chcemy aby wyglądał tak nasz świat? Poczytajcie również w necie o bawarskich rolnikach walczących o zachowanie starego gatunku świni przed mieszaniem przez jedną ze spółek monsanto w jej genotypie.
To jest bardzo racjonalne podejście, ale szanowny autor nie podjął kilku istotnych kwestii. GMO znane jest już od jakiegoś czasu i nie rozwiązało problemu głodu na świecie. Co chwila czytamy przecież, że naukowcy stworzyli nową odmianę jakiegoś zboża, kukurydzy czy innego jadalnego ustrojstwa, które może rosnąć na pustyni, żywić się rosą i dawać obfite plony. Nic z tego. Jedynym pozytywnym aspektem jest chyba tylko złoty ryż, ale i ten projekt na razie nie działa tak, jak zakładano.
Beneficjentami produkcji zywności GMO są na razie tylko koncerny, które dzięki temu zarabiają miliardy na wytwarzaniu taniego, niskiej jakości żarcia dla mas pracujących Ameryki Północnej. Tyle. Liczy się dla nich maksymalizacja zysków a nie rozwiązywanie światowych problemów, te mają gdzieś. Każdy łańcuch DNA jest opatentowany i nikt nie odda go za darmo biednym krajom.
Ludzie jakie kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Pierwsze skutki widzimy już teraz na dzikach. Przez kukurydze GMO, dziki mnożą się szybciej. Normalnie 3 letnia locha dopiero miała młode i to najczęściej jedno. Teraz już roczne Lochy rodzą po 3 młode. To jest pierwszy przykład wpływu GMO na organizmy. To co będzie z ludźmi przy skali masowej wprowadzenia tego gówna modyfikowanego jak to ktoś napisał.
Głód na świecie nie jest problemem wynikającym z małych plonów, ale problem politycznym – np. likwidacja dopłat dla europejskich rolników spowodowałaby, że żywność trochę by podrożała, z drugiej strony rolnicy w Afryce mogliby opłacalnie uprawiać ziemię i wyjść z biedy (czyli z głodu też).
j3baka ale ty myślisz tu i teraz. Nikt nie jest w stanie powiedzieć co bedzie za kilkanaście kiladziesiąt lat. A co do nakarmienia głodującej części globu to wyobraź sobie, że nasza kochana Ziemia jest w stanie nakarmić 3,5-4 mld ludzi a jest nas przeszło 6 mld. A w krajach rozwijających przyrost naturalny jest największy właśnie ze względu na głód i warunki życia. Jeśli się poprawią to niestety przyrost nie zmieni się z dnia na dzień. I żywności nawet gmo zabraknie
Brednie. 50% obecnie produkowanej żywności jest wyrzucana na śmietnik i produkujemy tyle, że dałoby się wyżywić 9mld już teraz, a nie tylko 7.
gowno modyfikowane
Co za wyczesany w kosmos text! Tez jestem zdania, ze gmo jest spoko, a nagonka medialna jest podobna do tej o in vitro czy eutanazji. Ludzie, przeciez tylko gmo jest w stanie zapewnic nam pokarm w obliczu zblizajacej sie katastrofy ekologicznej i nakarmic zaglodzone rejony swiata.