W wielu krajach na świecie (w tym w Polsce) leki homeopatyczne są niezwykle popularne. Chyba nie ma apteki, w której tego typu preparaty nie byłyby dostępne. Ze względu na swoje niepotwierdzone działanie terapeutyczne, budzą wiele kontrowersji. Czy słusznie? Czy homeopatia faktycznie może nas wyleczyć?
Wiele osób wierzy w dobroczynne działanie homeopatii, choć naukowcy podchodzą do tej metody leczniczej sceptycznie. Wynika to z faktu, że nie istnieją żadne rzetelne badania naukowe, które jednoznacznie stwierdziłyby, że homeopatia ma jakikolwiek wpływ na nasz organizmu. Mimo to lekarze chętnie przepisują leki homeopatyczne, starszym osobom i dzieciom. O ile w przypadku tych drugich ma to jakiś sens (nie zatruwa organizmu antybiotykami czy innymi substancjami biologicznie czynnymi), o tyle w przypadku osób w podeszłym wieku jest to ewidentnie żerowanie na ich niewiedzy i naiwności. Przecież u osób starszych nie należy pobudzać układu immunologicznego do samodzielnej odpowiedzi, tylko dostarczyć do danego miejsca niezbędny lek jak najszybciej. Ale po kolei.
Jak działa homeopatia?
Homeopatię znano już w starożytnej Grecji. To właśnie z tego języka pochodzi słowo „homeopatia” (gr. Homoin – podobne, pathos – cierpienie). Od czasów Hipokratesa przez kolejne wieki homeopatia była uznawana za naukę i sztukę jednocześnie, coś dostępnego tylko dla prawdziwych magów. Nowe życie w homeopatię tchnął Niemiec Samuel Hahnemann, który jest uważany za jej współczesnego ojca. Miał on kiepskie osiągnięcia na polu medycyny konwencjonalnej, więc wymyślił swój własny system leczenia. Podstawową zasadą homeopatii jest sentencja „similla similibus curantur”, co po łacinie znaczy tyle, co „podobne leczyć podobnym”.
Hahnemann wymyślił, że jeżeli substancja X wprowadzona do organizmu wywołuje konkretny niekorzystny efekt (np. wypadanie włosów, obniżenie koncentracji), to lekarstwem będzie podanie tej samej substancji X, ale w bardzo małych ilościach. Podobną zasadę stosuje się w przypadku szczepionek, bo podobnie jak homeopatia, mają one pobudzać układ immunologiczny do działania. W przypadku szczepionek założenie to jest właściwe, bo zawiera bakterie lub inne patogeny osłabione, w ilościach zauważalnych przez nasz organizm. W przypadku homeopatii ilość substancji aktywnych jest znikoma, na poziomie błędu statystycznego.
Absurdalność działania leków homeopatycznych jest dobrze widoczna na przykładzie popularnego i polecanego dla dzieci Oscillococcinum. Ten preparat przeciwko przeziębieniu i stanom grypowym ma leczyć wyciągiem z serca i wątroby kaczki „extractum 200K”. Pierwszy absurd to sam pomysł jakoby kacze organy miały zawierać jakieś cudowne medykamenty błyskawicznie stawiające na nogi. Nie ma żadnych badań naukowych potwierdzających, że jest tak w rzeczywistości. Drugi absurd wynika z rozszyfrowania zapisu „extractum 200K”. Nie jest to bynajmniej żaden cudowny specyfik zamieniający kacze wnętrzności w substancję zwalczającą przeziębienie, a oznaczenie rozcieńczenia. Doskonale wyjaśnia to francuska firma Boairon, która na Oscillococcinum zarabia krocie. Wydała więc mądrą, „poważną” publikację, która wyjaśnia działanie leków homeopatycznych, w tym ich specyfiku. Analizując ją można dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi w rozcieńczeniu 200K.
Do szklanki zawierającej 99 ml wody dodajemy 1 ml substancji właściwej (wyciąg z kaczego serca i wątroby). Intensywnie mieszamy, a w efekcie uzyskujemy rozcieńczenie 1:100 (wynikające z prostej zależności, że 1 ml substancji znajduje się w 100 ml roztworu). Z tak rozcieńczonego preparatu pobieramy 1 ml i przenosimy do kolejnej szklanki zawierającej 99 ml wody. Mieszamy i w efekcie uzyskujemy rozcieńczenie substancji właściwej 100 razy mniejsze, czyli 1:10000. Proces powtarzamy wielokrotnie aż do uzyskania rozcieńczenia 1:10^400 , czyli 1:1 i… czterysta zer. Właśnie to jest rozcieńczenie 200K. Tak absurdalnie rozcieńczony jest wyciąg z kaczego serca i wątroby w Oscillococcinum. Znalezienie choćby jednego atomu substancji aktywnej w preparacie jest miliardy miliardów bilionów razy łatwiejsze niż trafienie „szóstki” w Lotto. To właśnie dlatego jakakolwiek przydatność medyczna preparatów homeopatycznych jest zerowa.
Pamięć wody
Po przedstawieniu takiej analizy, każda zdrowo myśląca osoba wyczuje potężny kant. Tak jednak nie jest, a nawet wiedząc o bardzo niskim rozcieńczeniu substancji aktywnej, ludzie kupują Oscillococcinum na potęgę. Jakby preparat miał ich zamienić w Kapitana Amerykę! I na to mają odpowiedź zwolennicy homeopatii.
Według zwolenników homeopatii woda ma pamięć. Mimo iż brzmi to irracjonalnie, to podobne pomysły przewijały się w historii ludzkości już wielokrotnie. W związku z pamięcią wody, stężenie substancji leczniczej już przy początkowych etapach rozcieńczania jest realne. Cząsteczki wyciągu z kaczych narządów dotykają się przecież z cząsteczkami wody i przekazują swoje właściwości. Dzięki procesowi dynamizacji woda zapamiętuje właściwości właściwego preparatu i może leczyć. Dlatego właśnie kolejne rozcieńczenia czystej wody nie mają znaczenia, bo przecież owa czysta woda ma już zapamiętane właściwości substancji leczniczych. Odkrycie na miarę nagrody Nobla, gdyby tylko było prawdziwe…
Ale dla celów poglądowych możemy założyć, że istnieje coś takiego jak pamięć wody. Skąd się bierze jej selektywność? Przecież po otworzeniu Oscillococcinum (tu wstaw dowolny lek homeopatyczny), dostają się do niego zanieczyszczenia czy cząsteczki biologiczne (choćby naskórek naszych warg), które powinny łączyć się z preparatem i przekazywać mu swoje właściwości. Dlaczego tak się nie dzieje? Przecież woda nie ma inteligencji i nie wie, jakie cząsteczki wyłapywać, a jakie pomijać.
Zwolennicy homeopatii i na to mają gotową odpowiedź. Magiczne, przepraszam – lecznicze właściwości woda nabiera podczas procesu dynamizowania/energetyzowania/potencjalizowania. Proces ten polega najprawdopodobniej na potrząsaniu preparatem, co nadaje mu odpowiednich właściwości. Nie wiadomo jednak dokładnie o jaką formę energii tu chodzi: kinetyczną, potencjalną, a może elektromagnetyczną? Niestety, w tym punkcie homeopaci przechodzą na stronę pseudonauki, bo wspominają o energii witanej, pochodzącej bezpośrednio z kosmosu.
I właśnie tacy ludzie produkują Oscillococcinum.
Szamani i druidzi
Przygotowywanie leków homeopatycznych w większości przypadków ociera się o prawdziwe szamaństwo. Niektórzy producenci zaznaczają, że ich preparaty są sporządzane według tajemnych receptur z wykorzystaniem specjalnych gestów czy innych magicznych sposobów wzbudzania energii. Jest to działanie szkodliwe, przypominające szamańskie praktyki, przesycone pseudonaukowym bełkotem i jednocześnie wystawiające złą wizytówkę współczesnej farmacji. Warto podkreślić to raz jeszcze, bo procedura preparowania leków homeopatycznych nie ma nic wspólnego z postępem medycyny i farmacji. W niektórych kościołach można usłyszeć o możliwości oddziaływania złych duchów poprzez niektóre leki homeopatyczne, co wydaje się być lekką przesadą.
Literatura naukowa zna przypadki, w których leki homeopatyczne mogły doprowadzić do śmierci dzieci. Niektórzy naiwni rodzice zamiast udawać się do lekarza i stosować „prawdziwe” leki o potwierdzonym działaniu klinicznym, wybierają zabobony i preparaty homeopatyczne. Przypadki, gdy dolegliwości (duszności, kaszel, zawroty głowy) u dzieci nie ustępują, mimo podawania leków homeopatycznych. Ślepa wiara w homeopatię może obrócić się przeciwko tym, których kochamy. Warto zatem pamiętać, że jeżeli ktoś faktycznie chce stosować leki homeopatyczne, powinien stosować je łącznie, a nie zamiast klasycznych medykamentów. Tak jak suplementy diety mogą wspomagać nasze codzienne żywienie, tak homeopatia powinna być traktowana jako wsparcie. Skoro tego typu metoda leczenia nic nie daje, to chociaż niech nie szkodzi.
Należy pamiętać, że w przypadku jakichkolwiek konsekwencji medycznych, producent leku homeopatycznego nie ponosi żadnej odpowiedzialności prawnej. Na ulotkach dołączonych do preparatów jest bowiem jasno napisane, że „przed zażyciem należy skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą”.
Popularność homeopatii jest powiązana z faktem, że na promocję tego typu preparatów wydaje się krocie, bo koszty ich produkcji są minimalne, wręcz zerowe. W myśl obowiązującego w Polsce prawa przytaczane Oscillococcinum nie jest lekiem. Nie ma go w wykazie leków dopuszczonych do użytku, bo w preparacie nie ma praktycznie żadnych substancji biologicznie czynnych. Wyprodukowanie jednego opakowania Oscillococcinum wymaga 6 gramów cukru, naładowanej energią wody, plastikowych fiolek i opakowania. Całościowo kwota ta nie przekracza 2 zł, natomiast sam preparat jest sprzedawany za 10-12 zł. Zyski ze sprzedaży takich preparatów są kosmicznie wysokie. Równie dobrze można nalać wody z kranu, naładować energią, zamknąć w słoiku i sprzedawać jako „lek na raka”.
Czy komuś to pomaga?
Istnieją przypadki, w których homeopatia okazała się przydatna. Działanie preparatu, który tak naprawdę lekiem nie jest, w wielu przypadkach można wytłumaczyć efektem placebo, który to jest zjawiskiem autentycznym. Nie da się jednak potwierdzić, że dany lek działa bez długotrwałych eksperymentów, testów, badań klinicznych i statystyki. To dlatego antybiotyki przepisuje się na receptę – wywołują konkretną odpowiedź organizmu, ale mogą jednocześnie powodować niechciane skutki uboczne. Preparaty homeopatyczne nie mają pozytywnego ani negatywnego wpływu na organizm, o ile oczywiście nie blokują tradycyjnej ścieżki leczenia.
Mahatma Gandhi, hinduski przywódca polityczny i duchowy, powiedział, że „homeopatia leczy więcej przypadków niż inna metoda leczenia i bez wątpienia jest bezpieczniejszą, tańszą oraz najbardziej kompletną nauką medyczną”. Doskonałe podsumowanie, zważywszy na to, kto to zdanie wypowiedział. Filozofię zostawmy filozofom, a leczenie lekarzom.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Moj 3 letni synek ciagle chorowal i teraz mysle ze powodem bylo to ze glownie uzywalismy Oscillococcinum. Nie zbijalo to goraczki, nie leczylo objawow, choroby z tego co sprawdzilem trwaly dluzej niz gdyby leczone babcinymi sposobami.
Tak sobie zapytam… Jakie wykształcenie ma Autor?
Nie trzeba byc lekarzem zeby sprawdzic czy badania kliniczne potwierdzily dzialanie lekow homo…
Sa badania i wyniki sa znane. Homo leki maja ta sama skutecznosc co placebo…
Homeopatia działa! Zawsze na kacu walę klinika tego co wczoraj piłem i dolegliwości ustępują.
Tak. Jest zasada „Czym się strułeś tym się lecz”;) Choć na mnie to średnio działało i truć się przestałem po studiach.
mój półroczny synek bardzo często chorował na zapalenie uszu, praktycznie dwa razy w miesiącu, Za każdym razem brał antybiotyk po którym miał koszmarne biegunki,lekarz laryngolog był bezradny, trafiłam z młodym w końcu do homeopatki, trzy wizyty, każda po 100 zł plus leki homeopatyczne, i co?
Skończyło się na kolejnym antybiotyku, stwierdziłam że jest to jedno wielkie i bardzo kosztowne oszustwo.
A finalnie okazało się, po zmianie na mądrą lekarkę, że młody ma alergię i pomogły mu krople…… przeciwalergiczne, chorowanie skończyło się „jak ręką odjął”
Przykład leku podany w artykule jest tego doskonałym przykładem, przeziębienia w mojej rodzinie leczymy ciepłą herbatą z miodem lub sokiem malinowym i ciepłą kołdrą, jak myślicie może to opatentuje i zbiję kasę na nowatorskim podejściu?
Olek, a po co Ci podpis Autora do weryfikacji czy tekst jest dobry, czy nie? Ten jest dobry i kropka. Facet nie mogl sie podpisac z dziesiatek rozmych powodow, ja to rozumiem.
hej znawcy pisowni, oczywiście powinno być zapisane – „łacińska sentencja..” i dalej „co po polsku znaczy… ” ale każdy dobrze zrozumiał, odwracacie tylko uwagę od głównego problemu jaki jest poruszony w artykule, pozdro!!
kapitalny artykuł!! podziękowania dla autora 🙂
Artykuł w którym nie ma podpisu autora jest nic nie warty. Ten, to typowe wypociny na zlecenie koncernów farmaceutycznych.
Jak nie ma? Marcepan;) Co do reszty twojego postu to zaprzeczasz ale nic w zamian nie proponujesz czyli „nie bo nie”.
Podstawową zasadą homeopatii jest sentencja „similla similibus curantur”, co po łacinie znaczy tyle, co „podobne leczyć podobnym”. – nie po łacinie, tylko po polsku! Przecież podajesz polskie tłumaczenie łacińskiej sentencji!
„Tak absurdalnie rozcieńczony jest wyciąg z kaczego serca i wątroby w Oscillococcinum. Znalezienie choćby jednego atomu substancji aktywnej w preparacie jest miliardy miliardów bilionów razy łatwiejsze niż trafienie „szóstki” w Lotto.”
Autor miał chyba problemy z matematyką:|.
Też to zauważyłem.
Sądzę że autor się pomylił, zamiast „łatwiejsze” powinno być „trudniejsze”
Doskonaly artykul ! ! ! ! ! Gratuluje wnikliwosci autora !