Minął już prawie miesiąc od momentu, gdy Jerzy Janowicz rozpętał burzę w światku polskiego sportu. Tym samym „Jerzyk” stał się jednym z najczęściej cytowanych Polaków ostatniej dekady, wywołując skrajne emocje wśród dziennikarzy, sportowców, internautów i opinii publicznej. Czy faktycznie „trenujemy po szopach”? Czy Janowicz zasłużył na falę krytyki? A może warto zastanowić się, czy za tymi emocjami nie kryje się odrobina prawdy?
Jesteśmy krajem, który nie ma jakiejkolwiek perspektywy w sporcie, biznesie, życiu prywatnym. Nie ma perspektywy dla nikogo. Trenujemy gdzieś po szopach – nie tylko w tenisie. Zbigniew Bródka musi trenować za granicą. Dlaczego macie takie oczekiwania wobec nas? Może sami wyjdźcie najpierw na kort, przepracujcie całe życie na korcie, a dopiero potem miejcie oczekiwania?
– Jerzy Janowicz
Fala krytyki
Na pierwszy rzut oka krytyka pod adresem Janowicza była uzasadniona. Tym bardziej, że po zaskakująco przegranym meczu tenisista skrytykował polską politykę, sport i atmosferę, panującą w kraju. Wielu dziennikarzy czy samych sportowców nie widzi dla niego żadnego usprawiedliwienia. Tenisista powinien trzymać nerwy na wodzy, a swoje frustracje wyładowywać w czasie rywalizacji sportowej. Wielu zawodowców stara się zrozumieć zachowanie Janowicza, jednak, ich zdaniem, sportowiec powinien zawsze wykazywać się profesjonalizmem i zrozumieć, że częścią jego pracy jest współpraca z dziennikarzami. Oczywiście, są również sytuacje, kiedy należy zwrócić uwagę na doskwierające problemy, ale w tym wypadku „Jerzyk” trochę przesadził, tym bardziej, że sam obecnie trenuje w idealnych warunkach i niczego mu nie brakuje.
Pompowanie balonu czy robienie w balona?
Po porażce z Ciliciem w Pucharze Davisa, Janowiczowi niewątpliwie puściły nerwy. Jego sportową złość wyczuć można było na odległość. Apogeum frustracji nastąpiło jednak dopiero w momencie, kiedy jeden z dziennikarzy zadał uszczypliwe pytanie. Bomba wybuchła, i stało się. Afera na całego. Z przesłania młodego tenisisty można wyciągnąć kilka słusznych wniosków. Zacznijmy, więc od pierwszego. Media bardzo często niepotrzebnie pompują balon, który zazwyczaj szybko pęka. Nadzieja, wiara, walka, szansa – wszystko po to, by pokazać, że Polska może wyjść z cienia i walczyć z najlepszymi, wszystko po to, by ożywić marzenia najwierniejszych kibiców. Takie podejście do sprawy zdecydowanie zwiększa presję na sportowcach, którzy często nie wytrzymują obciążeń psychicznych i przegrywają spotkania dużo wcześniej, we własnych głowach. Ci sami dziennikarze, którzy rozbudzają emocje, po nieudanych występach naszych rodaków zalewają ich falą krytyki. Oczywiście, czasami zimny prysznic jest wskazany, ale trzeba umieć ocenić, kiedy jest realna szansa na sukces, a kiedy jej nie ma. Niestety, wielu teoretyków tego nie potrafi, a szkoda, ponieważ jest różnica między zwykłym rozczarowaniem a żenującym występem.
Czy faktycznie „trenujemy po szopach?”
„Trenujemy gdzieś po szopach” – z pewnością Janowicz miał na myśli początki swojej kariery, obecne problemy młodych adeptów tenisa oraz innych sportowców, którzy mają bardzo utrudniony start. Wszyscy wiedzą, że uprawianie tej dyscypliny wiąże się ze sporymi nakładami finansowymi, co skutkuje tym, że wiele dzieci szybko rezygnuje, ponieważ rodziców po prostu nie stać na szereg wydatków, takich jak: zakup sprzętu, opłacanie trenera czy wynajem kortu. A te są nie małe. Koszty zależą od tego, jak często dziecko bierze udział w zajęciach oraz w ilu osobowej jest grupie. W lecie koszty są dużo niższe – najem kortu kosztuje od 10 do 15 złotych (za godzinę), do tego dochodzi godzina pracy trenera, czyli od 40 do 60 złotych. Zimą ogólna cena treningów rośnie, ponieważ koszt wynajęcia hali oscyluje na poziomie od 40 do 60 złotych (za godzinę), do tego znowu dochodzi stawka trenerska. Podsumowując cena w lecie będzie wahać się w okolicach od 200 do 320 złotych za miesiąc, w zimie zaś od 320 do 480 złotych. Oczywiście, ceny te są niższe w przypadku, gdy treningi są grupowe (co niestety nie gwarantuje sukcesywnego rozwoju, jak w przypadku indywidualnych treningów). Pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze.
Warunki do uprawiania sportu są obecnie zdecydowanie lepsze niż na samym początku XXI wieku, co nie zmienia faktu, że do ideału nam jeszcze daleko. Kiedyś do dyspozycji dzieci były jedynie szkolne korytarze, betonowe boiska i sale gimnastyczne z rozklekotanym parkietem (gdzieniegdzie w ogóle ich nie było). Dziś, w Polsce powstaje coraz więcej pięknych obiektów sportowych (orliki, nowoczesne hale, siłownie czy sale gimnastyczne) jednak problem w tym, że coraz trudniej zmobilizować młodzież do aktywnego trybu życia. A jak już jakimś cudem się uda, to pojawiają się kolejne problemy związane ze szkoleniem dzieci, bo przecież za darmo nikt nie będzie pracował. Tak więc, mamy wspaniałe obiekty i dzieci pozostawione same sobie…
Warto wspomnieć również o tym jak wyglądają realia szkolenia młodzieży w małych i większych klubach (niezależnie od dyscypliny). Zespoły z mniejszych miejscowości zazwyczaj ledwo wiążą koniec z końcem i działają tylko i wyłącznie, dzięki charytatywnej pracy ambitnych trenerów i wuefistów z pobliskich szkół. Na szczęście w klubach i szkołach z miast wygląda to odrobinę lepiej za sprawą lepszej organizacji i konkretniejszego zaplecza treningowego. Problem polega na tym, że poziom amatorski powinien być fundamentem sportu zawodowego, a niestety w naszym kraju nie funkcjonuje to tak jak powinno.
Co nie zmienia faktu, że mimo trudnego startu wielu sportowców żyje i ma się dobrze. Robert Lewandowski swoją przygodę z piłką zaczynał na piaszczystym boisku, Leszek Blanik przed zdobyciem olimpijskiego złota trenował na sali, która miała zbyt krótki rozbieg. Zbigniew Bródka spędza większość czasu na zgrupowaniach za granicą, ponieważ w Polsce nie ma krytego toru łyżwiarskiego. Niestety, jesteśmy krajem, który nie ma do zaoferowania odpowiednich perspektyw dla wielu utalentowanych sportowców, dlatego część z nich decyduje się na wyjazd poza granicę naszego państwa – nic w tym dziwnego…
„Zrobimy Cię Na Biało”
Mimo, że minął już prawie miesiąc od feralnej konferencji, Jerzy Janowicz jest wciąż na ustach wszystkich. Nie tylko dlatego, że ostatnio przegrywa wszystkie mecze, ale również z powodu nowej reklamy, która krąży po sieci.
Przepraszam za moje wtopy
Już się biorę do roboty
To nie jest czas na głupoty
Zapraszam do mojej szopyTrenujemy w szopach
Lecz kto by się przejmował
Szybkość moc technika to będę szlifował
Jeśli przed kamerą trochę mnie poniesie
Wybaczcie
To wszystko z stresie
Miejmy nadzieję, że do podobnych sytuacji nie będzie już dochodzić, a o naszym tenisiście będzie głośno jedynie za sprawą spektakularnych sukcesów sportowych, które walnie przyczynią się do poprawy infrastruktury sportowej w Polsce.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
widze tylko dziennikarzyny sie burza. powiedzial janowicz prawde.